Tusk musi wywrócić stolik i przyspieszyć. Potrzebuje takich ministrów jak Sienkiewicz i Kierwiński, 22.07.2025



Tusk musi wywrócić stolik i przyspieszyć. Potrzebuje takich ministrów jak Sienkiewicz i Kierwiński

Jeśli rządząca koalicja chce jeszcze wygrać jakieś wybory, to sama rekonstrukcja rządu to za mało. Wyborcy oczekują planu na Polskę, sprawczości i rozliczenia afer PiS. Potrzebna jest też nowa opowieść o Polsce i lider, by zatrzymać prawicowych populistów i nacjonalistów

22 lipca 2025 

W środę 23 lipca premier Donald Tusk ma ogłosić zmiany w koalicyjnym rządzie. Z przecieków medialnych wynika też, że ma zapowiedzieć ofensywę programową.

Rekonstrukcja w rządzie to dobra okazja do nowego otwarcia. Tym bardziej że rząd jest prawie na półmetku kadencji. Sama wymiana kilku ministrów jednak nie wystarczy. Koalicja jest w defensywie. Przegrała wybory prezydenckie, spadają jej notowania i wstrząsają nią wewnętrzne konflikty. A opozycja poczuła krew i przystąpiła do ataku, narzucając swoją agendę.

Tematem numer 1 w Polsce jest rzekomy zalew imigrantów przez granicę z Niemcami. Nic takiego się nie dzieje, statystyki przeczą faktom. Ale prawicy udało się rozpalić emocje wśród obywateli, choć to za czasów PiS zaczęto wpuszczać więcej imigrantów do Polski.

By zatrzymać powolny upadek tego rządu, premier Tusk musi w środę wywrócić stolik. Rekonstrukcja rządu i ofensywa programowa muszą oznaczać diametralną zmianę w sposobie rządzenia Polską i uprawiania polityki. Rząd musi przywrócić wyborcom nadzieję na zmiany i rozliczenie afer PiS. Musi pokazać, że chce się bić z prawicą o Polskę i się jej nie boi.

Tylko tak koalicja może przywrócić wiarę w tę władzę i nadzieję na zmiany. To może być ostatnia szansa Tuska, by za dwa lata Polska nie wpadała w ręce skrajnej prawicy. I, by PiS nie miał większości konstytucyjnej dzięki, której dowolnie urządzi kraj na swoją modłę. Co będzie oznaczało koniec demokracji jaką znamy. Bo PiS chce mieć pełną kontrolę nad Polską i obywatelami.

Jest jeszcze jedna stawka, o którą walczy Tusk i jego rząd. Jeśli nie odzyskają zaufania wyborców, to za dwa lata, jeśli PiS wróci do władzy, powsadza ich wszystkich do więzienia. I zrobi to w kilka miesięcy.

Mężczyzna w marynarce na sali posiedzeń rządu
Były szef MSWiA Marcin Kierwiński. Obecnie minister zajmujący się usuwaniem skutków powodzi. Fot. Robert Kowalewski/Agencja Wyborcza.pl.

Więcej w rządzie ministrów jak Kierwiński i Sienkiewicz

Zacznijmy od rekonstrukcji. Obecna koalicja ma opinię mało sprawczej i targanej wewnętrznymi konfliktami oraz ambicjami jej liderów. To trudna koalicja. Z jeden strony jest Lewica, z drugiej konserwatyści od Hołowni i z PSL. Platforma Obywatelska musi to łączyć.

Są też różnice programowe i światopoglądowe. Dlatego koalicja do dziś nie dowiozła liberalizacji prawa aborcyjnego, czy związków partnerskich. I już ich nie dowiezie, bo zmian ustawowych nie podpisze nowy prezydent Karol Nawrocki.

Zresztą celem nowego prezydenta będzie głównie doprowadzenie do zakończenia obecnego rządu. Więc Tusk musi się nastawić na permanentną wojnę na linii pałac prezydencki – rząd. Nawrocki chce też narzucać swoją agendę i zgłaszać swoje ustawy.

Więc rząd Tuska po rekonstrukcji powinien być odpowiedzią na te wyzwania. To raczej powinien być rząd fighterów, którzy będą dowozić obietnice i tzw. tematy. A jednocześnie powinien to być rząd gotowy do zwarcia z prawicą i opozycją z PiS. Dlatego Tusk powinien postawić na takich polityków jak były minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz i były szef MSWiA Marcin Kierwiński.

Pierwszy miał odwagę, by wejść do TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej i usunąć z nich propagandystów oraz nominatów poprzedniej władzy. Sienkiewicz wygasił tzw. szczujnię, w którą za władzy PiS zmieniły się publiczne media.

Z kolei Kierwiński miał odwagę wysłać policję do pałacu prezydenckiego po skazanych polityków PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. I udało się mu ich doprowadzić do aresztu, w celu wykonania kary więzienia.

Obecny rząd pokazał wtedy odwagę i sprawczość. Wykonał prawomocny wyrok i zmienił media publiczne. Tego oczekiwali obywatele. Odwaga była też potrzebna do przeprowadzenia zmian w prokuraturze. I się udało. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar odsunął prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, świadka na ślubie Zbigniewa Ziobry. Te zmiany udało się przeprowadzić w pierwszych tygodniach nowej władzy.

Ale potem rząd stracił impet i odwagę. Zostawiono nielegalną neo-KRS, nie było żadnych zmian w SN. Przez półtora roku nadal ścigali sędziów rzecznicy dyscyplinarni Ziobry. W spółkach skarbu państwa oraz w wielu instytucjach państwowych nadal pracują ludzie powiązani z poprzednią władzą. A po wygranych przez Nawrockiego wyborach w wielu miejscach zapanował marazm, w tym w prokuraturze i w sądach. To efekt wyczekiwania na ewentualną zmianę władzy. Ludzie po prostu boją się zemsty PiS.

I jeszcze jeden przykład braku sprawczości obecnego rządu. Sytuacja na granicy z Niemcami. Rząd pozwolił, by granicę kontrolowały bojówki Bąkiewicza. To się nie mieści w głowie, że prawicowa milicja przez ileś dni robiła na państwowej granicy co chciała. Państwo tu zawiodło. Bało się podjąć odważną decyzję. A powinno działać szybko i zdecydowanie. Jak Sienkiewicz w TVP lub Kierwiński wysyłając policję do pałacu prezydenckiego.

Rząd Tuska musi pokazywać, że to on rządzi, a nie opozycja, czy radykałowie. By to zmienić potrzeba nowego impulsu i zmiany. A to mogą dać tylko liderzy, którzy nie boją się podejmować decyzji i dowożą zmiany. I takich ministrów potrzebuje na półmetku kadencji Tusk. Tym bardziej że rządzenie będzie coraz trudniejsze.

PiS po przegranej w 2023 roku pozbierał się i podniósł głowy. A z nim głowy podnieśli ci, którzy mieli być rozliczeni za afery. To oni dziś zapowiadają rozliczenia obecnej władzy.

Potrzebne jest też nowe otwarcie w wymiarze sprawiedliwości. To, co mógł bez ustaw zrobić minister Bodnar, to już zrobił. Po wyborze Nawrockiego nie ma zaś szans na uchwalenie jego projektów ustaw, a na tym opierało się przywrócenie praworządności. Dlatego pilnie potrzebny jest plan B i pomysł na wykonanie wyroków ETPCz, TSUE, czy SN dotyczących instytucji zawłaszczonych przez PiS.

I konieczne będzie pójście na zwarcie z nominatami poprzedniej władzy w sądach i prokuraturze. Oni dziś bronią swoich stanowisk.

mężczyzna patrzy w kamerę
Były minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz, obecnie europoseł. Fot. Dawid Żuchowicz/Agencja Wyborcza.pl.

Centro-lewica musi nauczyć się opowiadać o Polsce i przyszłości

Na rekonstrukcji rząd Tuska nie może się jednak zatrzymać. Premier musi powiedzieć Polakom po co chce rządzić Polską. I tu będzie potrzebna odwaga. Bo trzeba zmienić narrację i kierunek. Ten dotychczasowy okazał się dla centro-lewicy ślepą uliczką oraz wzmocnił prawicę, w tym skrajne ruchy.

Tusk od kilku lat zabiera prawicy tlen, przejmując część jej narracji i priorytetów. To dlatego zaostrzył kurs wobec imigrantów. Rozwadniał Zielony Ład i cele klimatyczne. Po części to się broni. Polska i Europa ma prawo nie wpuszczać wszystkich imigrantów, zwłaszcza tych, co forsują granice. Nie może też w imię ambitnych celów klimatycznych zarżnąć swoich gospodarek. Tym bardziej że Chiny nie za bardzo przejmują się redukcją CO2 i czekają tylko na zalanie Europy swoimi, tanimi towarami.

Ale prawicowy populizm ma swoje granice. Tusk nie może licytować się z Bąkiewiczem, PiS, Braunem, czy z Konfederacją. Po pierwsze. To tylko uwiarygadnia i wzmacnia prawicę. I popycha nas w otchłań radykalizmu i nienawiści. Po drugie. Rząd przyjmuje agendę narzuconą przez prawicę. Po trzecie. Rząd pokazuje się jako słaby, bo ulegając prawicowej narracji, przyznaje się do błędu lub braku działania. Staje się zakładnikiem prawicy.

Koalicja, by odzyskać wiarygodność, sprawczość i przyciągać wyborców musi narzucać swoją narrację i opowieść o Polsce. Rząd musi przestać bać się wyborców, a nawet powrócić do korzeni. Czyli do idei, które pchały Polskę do przodu przez ponad 20 lat. Do celów, które miały wpływ na nasze marzenia.

Nie chodzi o powrót do liberalizmu. Tylko do Polski otwartej na świat, niebojącej się zmian, ścigającej się z najlepszymi, wierzącej w Unię Europejską. Od momentu objęcia przez PiS władzy w 2015 roku to wszystko zatraciliśmy.

Wmówiono nam, że UE jest zła, dybie na naszą suwerenność. Nastraszono skutecznie cudzoziemcami – Niemcami, Ukraińcami, uchodźcami, osobami LGBT. Polska ma się odciąć od świata, sama się rządzić, a najlepiej, gdyby na jej czele stał ojciec narodu. Czyli dyktator. Bo po co nam demokracja. Ale tak dalej nie da się rozwijać.

Konieczne jest trzęsienie ziemi w opowiadaniu o Polsce i jej miejscu w świecie. Trzeba skończyć z nagonką na Niemców i Ukraińców oraz na uchodźców. Bo to się źle skończy.

Rząd musi wykazać się odwagą. Imigranci są nam potrzebni, bo bez nich gospodarka nie będzie się rozwijać. Rząd powinien przedstawić odważną politykę migracyjną mówiąc kogo chcemy wpuścić, na jakich zasadach i do jakich branż. Dziś to wielkie firmy mają wpływ na ściąganie ludzi do pracy. A to powinna być polityka państwa. Taką politykę mają Kanada, czy Australia, które mówią do jakich zawodów potrzebują imigrantów i z jakim wykształceniem.

Rząd musi powrócić do odważnej polityki europejskiej, która jest dziś zakładnikiem wrzaskliwego PiS. Z tego powodu nie ma pełnego odmrożenia relacji z Niemcami. Nie ma też traktatu, na wzór tego, który podpisaliśmy z Francją. A tymczasem Niemcy dogadują się z Francją i Wielką Brytanią, by stworzyć nowe jądro europejskie. Polski tam nie ma, bo Tusk jest ostrożny i się waha.

Premier Tusk, który był kiedyś gorącym orędownikiem UE, dziś nie zgłasza żadnych ambitnych reform UE. Ani nie zgłasza pomysłów, które projekt europejski pchałyby do przodu. Tak jakby nadal UE, była dla Polski głównie bankomatem z gotówką. Tusk mówił, że nikt go za granicą nie oszuka. Ale chyba nie o to chodzi w polityce zagranicznej. Tusk powinien wykorzystać swoje kontakty do budowania pozycji Polski i mógłby wyznaczać kierunki zmian nie tylko w UE.

Rząd waha się też w relacjach z Ukrainą i w stosunku do Ukraińców, którzy pracują w Polsce. I znowu jest zakładnikiem prawicy. Tymczasem Ukraińcy, ale też liczni Białorusini to najlepsza imigracja. Bliska nam kulturowo, pracująca i asymilująca się. Pracują oni na polski PKB, czy na ZUS.

Ukraińcy zasługują nie tylko na pomoc, ale i na szacunek i równe traktowanie. Przyjdzie czas, że trzeba będzie im też zapewnić prawa, takie jak ma mniejszość narodowa.

Zmiana polityki rządu ma znaczenie dla klimatu w Polsce wokół tych tematów. Dopóki narrację w tych kwestiach będzie wyznaczała prawica, to będzie rosnąć ksenofobia i nienawiść.

Wreszcie. Koalicja musi nauczyć się opowiadać o demokracji. To najlepsze co mogło się przytrafić Polsce. Ale demokracja nie obroni się sama. Problem w tym, że demokraci nie potrafią bronić Konstytucji i demokracji. Jakby im mniej zależało, niż prawicy. A dziś do idei trzeba przekonać obywateli.

Politycy Koalicji muszą mieć na to pomysł i wejść do internetu, który dziś opanowała ze swoim przekazem prawica. Dobrym ruchem było powołanie rzecznika rządu. Są politycy, którzy radzą sobie w internecie. Ale demokratów w internecie musi być więcej. Tam dziś łowi się wyborców.

Krótko ostrzyżony mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych i błękitnej marynarce maszeruje w tłumie ludzi z biało-czerwoną flagą w ręce
Robert Bąkiewicz, jeden z liderów narodowców. Fot. Robert Kowalewski/Agencja Wyborcza.pl.

Odważny plan dla Polski

Rząd musi również jasno określić, co chce zrobić dla Polski. I powinien to komunikować jako pakiet dla Polski. To są twarde inwestycje, w tym tzw. lanie betonu. Czyli inwestycje infrastrukturalne.

To Centralny Port Komunikacyjny, którego budowa zaczyna się rozkręcać. To budowa szybkiej kolei do Wrocławia i Poznania. Tym projektem są zainteresowani Niemcy, którzy już teraz planują szybkie połączenia z Berlina do Warszawy. To budowa portu kontenerowego w Świnoujściu, nowych dróg ekspresowych, elektrowni atomowych, czy zakupy uzbrojenia dla wojska.

Inwestycje są potrzebne, bo Polska jest na dorobku. Dzięki nim kraj się zmienia, co doceniają cudzoziemcy, w tym sąsiedzi Polski. Czesi i Słowacy coraz częściej wybierają wakacje nad polskim Bałtykiem, niż w Chorwacji, która wcześniej była ich głównym wyborem. To zasługa m.in. dobrych dróg.

Z ich krajów autostradą, czy trasą ekspresową można dojechać nad Bałtyk. Dzięki budowanej S6 wzdłuż Bałtyku do polskich kurortów przyjeżdża też więcej Niemców. Zapuszczają się już nie tylko do Międzyzdrojów i Świnoujścia, ale i dalej do Kołobrzegu, bo tam można dojechać drogą ekspresową.

Rząd Tuska powinien obiecać nowe, swoje inwestycje. Na razie kontynuuje te, zaczęte przez PiS. Mogą to być nowe drogi np. Via Pomerania z Kalisza przez Bydgoszcz, Słupsk do Ustki. Promują ją posłowie z Kujaw i MON (chodzi o połączenie z portem w Ustce).

Może to też być S-Bieszczady, którą obiecał Trzaskowski. Trasa miałaby połączyć budowaną S-19 z Ustrzykami Dolnymi i granicą z Ukrainą. Miałaby ułatwić dojazd w Bieszczady, który jest dziś uciążliwy i czasochłonny. Budując tę drogę rząd, by zrealizował obietnicę Trzaskowskiego z kampanii prezydenckiej i zyskałby punkty na Podkarpaciu.

Taki sam efekt dałoby przywrócenie idei Centralnego Okręgu Przemysłowego, który obiecał Trzaskowski. To też, by poprawiło notowania Koalicji na Podkarpaciu, który jest bastionem PiS. Poza tym takie inwestycje, projekty działają na marzenia i zbiorową wyobraźnie. To też jest ważne.

Wreszcie rząd może zrobić to co obiecał PiS. Zbudować Via Maris z Gdyni do Władysławowa, które jest jednym z najbardziej obleganych kurortów.

Są też inne obszary, w których rząd może wyznaczyć cele do realizacji. Można wykorzystać efekt lotu w kosmos Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego i zaproponować polski projekt kosmiczny. Co też bez konkretów rzucił w kampanii Trzaskowski.

I jeszcze jedno wyzwanie. Czas na budowę tanich mieszkań. Jeśli rząd tego nie zrobi, przyjdzie inna władza, która je wybuduje i zgarnie poparcie obywateli. Bo załatwi palący problem. A władza jest od rozwiązywania prblemów.

Takie projekty wyznaczają obywatelom cele, które dodają sens i nadzieję. Tak było z organizacją Euro 2012. A może czas na starania o organizację mistrzostwa świata w piłce nożnej (np. razem z Litwą, Czechami i Słowacją) lub olimpiady?

Kiedyś w PRL-u ścigaliśmy się z Japonią. Nie prześcignęliśmy jej, ale dziś Polska jest 20. gospodarką świata. Co też jest sukcesem. Może teraz czas na ściganie się z Niemcami i wyznaczenie celu dogonienia ich za 20 lat. Dlaczego nie? Rząd Tuska powinien postawić na ambitne cele, a premier powinien stanąć na pozycji silnego lidera. Inaczej ten rząd czeka upadek.

Projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego. Fot. Materiały CPK.

OKOpress


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brunatne zagrożenie

  Cała prawda o PiS >>> Na dwie sprawy i to wagi cieżkiej chcę zwrócić uwagę. Mianowicie przewala się przez kraj brunatna fala. Nie...