Żeby było jasne w temacie -
to Radosław Sikorski podczas swojej wizyty w USA załatwił dla Polski kilka zasadniczych kwestii.
Po pierwsze, z sekretarzem stanu USA Marco Rubio dogadał wejście Polski do najsilniejszych gospodarek świata G20.
Po wtóre, załatwił nasz udział w kwestiach rozejmu w wojnie w Ukrainie, aby nie było tak, że Nawrocki weźmie nogi za pas, bo buksuje w dyplomacji i jest antyukraiński, tak że po nim zwykle zostaje smród.
A po trzecie, Nawrocki niczego nie osiągnął u Trumpa, tylko przyklepał G20 Sikorskiego, zaś dzień po jego pobycie w Białym Domu Trump ogłosił zaprzestanie pomocy finansowania obrony krajów NATO na wschodniej flance w Europie, w tym Polski. Dlaczego nie powiedział Trump tego przy Nawrockim? Ano, nie chciał mu sikać do herbaty.
Nader trafnie mówi o Eliza Michalik.
Powyższa metafora znaczy ("Co dla Nawrockiego jest sufitem, to dla Sikorskiego jest podłogą"), że nawet gdyby Nawrocki podskoczył całym swym umysłem, to najwyżej walnie się w sufit, gdyż dla Sikorskiego reprezentuje poziom zero.
Nawrocki na Twitterze (X) nawet chciał obrazić Sikorskiego, publikując jego zdjęcia spod Białego Domu.
Może to się spotkać tylko z porównaniem go do muszych gówienek.
Wracając do Elizy Michalik.
Świetnie analizuje różnice między Sikorskim a Nawrockim.
.PNG)
